Podczas kiedy inni robią zakupy, gonią za doskonałościa świąteczna, czytaj zastaw się a postaw się, mierzą ciuchy, nowe buty, płaszcze, ja próbuje się wyciszyć...
Nie oznacza to że nie będę przerabiać żarcia które po świętach zostanie wyrzucone do śmieci, ale dzisiejszy dzień spędziłam zupełnie inaczej...
Nie wiem jacy jesteście, aż tak się nie znamy, ale większość z nas w niedzielę albo pracuje, albo nie ma siły i ochoty... Nie jestem jakoś mega wierzaca, ale ateistką też nie chcę być... To trzecia religia w dzisiejszych czasach zaraz po chrześcijaństwie i islamie... Niestety taki mamy klimat... A potem się zastanawiamy ze świata kiedyś były inne... Ze jedzenie smakowało a ludzie odwiedzali się wzajemnie i razem przezywali świąteczny czas...
Może również gdyby nie fakt że moje dziecko będzie szło do Pierwszej Komunii Swiętej, to nie była bym dzisiaj na Mszy Św. Tylko celebrowala niedzielę handlową w centrum... Może by tak było... A tak mam wrażenie że dzień bez fb to nic strasznego, jakiś zupełny spokój, że zdążę ze wszystkim, że mam czas...
Potem kawa u rodziców...
Po powrocie do domu spakowalam paczki, ubranka, buty po córce, kurteczki, niektóre nowe, może nawet nie używane, słodycze, bajki na DVD i pojechaliśmy do rodziny, dalszej ze strony męża... Wiecie jak to jest, ludzie mieszkają 20 km od siebie a nie mają czasu, nie odwiedzają się, ba nie znają...
Tzw ciocie widziałam może trzeci raz... Mieszka ze swoim wnuczkiem, tzn on i jego rodzina u niej w skromnym domu, nie remontowanym od lat... Koza ogrzewa jedno pomieszczenie w którym siedzimy... Ciocia robi herbatę, ciastka, przychodzi mała dziewczynka- prawnuczka Natalka... Cieszy sie bardzo ze słodyczy, ubranek, rzeczy, które moje dziecko ma na codzień... Oka nie spuszcza z mojego męża, który trzyma mała na kolanach i co chwila z nią żartuje...
Siedzimy tak dwie godziny... Owa ciocia to tak naprawdę ciocia mojej teściowej, która jest z nami... Na odchodne aż łzy jej się kręcą w oczach ze wzruszenia, że ja odwiedziliśmy, że prezenty, że zaproszenie na święta... Tak, obiecałam sobie że w swięta przywiozę ja do siebie, żeby mogła spokojnie w cieple posiedzieć, powspominać, poopowiadac... Nie ma bardziej wzruszającego uczucia jak to kiedy staliśmy ubrani, gotowi do drogi a ciocia ze łzami w oczach z kratką jajek prosiła byśmy je wzięli, bo ona chce się odwdzięczyć...
Cieszę się że nie pojechałam dzisiaj lansowac się na zakupach :)
Ja wiem, że większość z nas musi pracować, a jak nie to przygotowywuje dom na święta, ale warto się czasem zatrzymać...
Ten rok, napewno jest przełomowy dla mnie... Chociaż nie wiem co będzie dalej to po dzisiejszym dniu, wiem że warto, bo to co robimy czasem dla innych robimy tak naprawdę dla siebie... Dobro wraca <3
Długo nie zasne dzisiaj, nie mogę przestać o tym myśleć i już nie mogę się doczekać świat, właśnie dlatego że znowu będę mogła zrobić coś dla kogoś <3
Rok 2017, kolejna wiosna, kolejny rok starsza, lada moment 30tka na karku... Przecież to tylko dwa lata, a może aż dwa na to by w końcu zacząć cieszyć się życiem...? Jakie by ono nie było, nie będę ciągle siedzieć w tej pieprzonej skorupie ze wszystkimi problemami i błędami, wspomnieniami i niespelnionymi marzeniami... Miała być wesoła notka o wagarach i o tym jak przez chwilę poczuć się kilka lat młodszą ale moja psycholozka zafundowala mi sesję terapeutyczną... Bierz kartkę siadaj i pisz... No więc piszę, to co mnie w życiu uwiera... 12 karkek, pięknych, kolorowych- nawet blok mi kupiła 😂 Teraz weź ta jasna i napisz z czego jesteś dumna, to piszę. Sklecilam 10 punktów... Normalny człowiek cieszył by się na moim miejscu ale nie ja... Widzisz? Jesteś dwa na plusie- mówi psycholożka... No pewnie oczywiście w negatywnym sensie, przecież ja nie potrafię dostrzec pozytywów, ciągle mi mało... Czasami dobrze powiedzieć coś głośno, napisać to, wyrzucić z siebie... Jest...
Komentarze
Prześlij komentarz